Chyba nie ma bardziej przykrej wiadomości dla środowiska żeglarskiego jak ta, że jeden z "rodziny" odszedł na wieczną wachtę. Niestety taka informacja o naszym przyjacielu została przekazana w sobotę. "Marcin" lub "Motyl" jak nazywali go koledzy przegrał z nieuleczalną chorobą. Jeszcze w marcu tego roku brał udział w mistrzostwach Polski na Zalewie Zegrzyńskim.  

Wiesław to jedna z ikon polskiego żeglarstwa lodowego klasy DN. Doskonały szkutnik, któremu wiele znanych nazwisk zawdzięcza jeszcz więcej medali imprez najwyższej rangi.  Wystarczy dodać, że to właśnie "Marcin" nauczył nastoletniego Karola Jabłońskiego jak  zbudować DN-a, a   po kilkunastu latach ta współpraca klubowych kolegów zaowocowała dominacją Karola na obydwu kontynentach czyniąć z "Motyla" najlepszego budowniczego masztów na świecie. Również moje dwa złote medale mistrzostw Europy juniorów zawdzięczam niedoścignionym w latach 90-tych masztom od "Marcina", który nie odmawiał pomocy nikomu, nawet jeśli pomoc oznaczała pracę w warsztacie do późnych godzin nocnych w weekendy. 

Od zawsze kiedy pamiętam trzymał w pokrowcach dwa zestawy płóz na specjalną okazję: kątowniki i swoje tasaki "czarodziejki". Kiedy na lodzie pojawiał się obfity śnieg, ślizg z numerem P-110  latał w czołówce. Wielu zawodników włącznie ze mną robiło podchody aby odkupić tę "tajną broń", ale Wiesiu odprawiał każdego z kwitkiem mówiąc: "nie ma takiej ceny, za jaką mogę je sprzedać". 

Kochał żeglarstwo, a w szczególności bojery. I miał na lodzie bardzo wielu przyjaciół, którzy będą o nim pamiętali i zawsze mile go wspominali.

 

Tekst przemówienia wygłoszonego przez J. M. Tabera

ODSZEDŁ OD NAS PRZYJACIEL, KOLEGA, ŻEGLARZ

Wiele lat swojego życia, poświęcił dla żeglarstwa.
Właściwie całe swoje życie. Nie tylko dla satysfakcji swojej, ale dla satysfakcji wielu przeszłych i obecnych Mistrzów. Był jednym z nas zapaleńców, zafascynowany szybkością, kontaktem z przyrodą, z ukochaną zimą, na którą czekał rokrocznie wyglądając pierwszych jej oznak. Z utęsknieniem ale i marzeniem spoglądał każdej jesieni na jezioro. Czy zamarzło, ile jest śniegu.

Rok 1974, Nieporęt, Zalew Zegrzyński baza YKP WARSZAWA.
Zapewne niewielu pamięta, że wśród około 100 zawodników startujących
w I Mistrzostwach Świata na kontynencie europejskim w bojerowej Klasie DN, w ekipie 20 polskich zawodników 7 pozycję Mistrzostw, najwyższą pośród polskich bojerowców zajmuje Wiesław Marcińczyk DN P 110.
To właśnie Marcin rozpoczął sukces polskich bojerowców trwający do dziś na arenie międzynarodowych regat .
On był pierwszy, a kolejno przyszły sukcesy Piotra, Bogdana, Karola, Tomka i wielu innych.
Przyjacielu, nie odpłynąłeś, jak często mówią w takich okolicznościach. Marcinie jak mawialiśmy do Ciebie, Ty odleciałeś na swoim P 110 w baksztagu zbyt szybko. Nie taka miała być dla Ciebie meta tego wyścigu.
Jeszcze niedawno były Mistrzostwa Polski, walczyłeś, marzyłeś jak każdy z nas o zwycięstwie. Niestety, pokonał Cię nie wiatr, ale zły los. Los który skierował Cię na niewłaściwy hals.
Wiemy jaki byłeś skromny i jakże koleżeński, uczynny, przyjacielski.
Odleciałeś w tym wyścigu ku nawietrznej boi z której nie ma już powrotu, ale wiemy, że będziesz czuwał nad nami, żeglując nadal w przestworzach tego świata na swoim P 110.

Żegnam Cię w imieniu wszystkich bojerowców świata,
bojerowców Floty Polskiej DN oraz członków Sekcji Bojerowej
YACHT KLUBU POLSKI WARSZAWA

CZEŚĆ TWOJEJ PAMIĘCI

Mrągowo 21 maja 2013 r. Komandor Z. Gł.
YACHT KLUBU POLSKI

Janusz Marek Taber DN P 44